Wesele w remizie OSP Koniaków – udowodnili, że liczy się klimat, nie miejsce
„Ale jak to, wesele w remizie?” – to była jedna z pierwszych reakcji, gdy Renia i Kuba opowiadali znajomym o swoich planach. W ich głosie nie było ani krzty wątpliwości. Oni wiedzieli, że nie potrzebują marmurów ani eleganckich pałaców, żeby stworzyć przestrzeń do świętowania z bliskimi. Potrzebowali miejsca, które będzie autentyczne. Ich. I taka właśnie była remiza OSP w Koniakowie.
Z perspektywy fotografa ślubnego widzę to wyraźnie: miejsce to tylko tło. Często nawet im bardziej „zwyczajne”, surowe czy – powiedzmy wprost – trudniejsze, tym większa szansa na stworzenie zdjęć, które mają prawdziwą moc. Bo w takich warunkach trzeba wyjść ze swojej strefy komfortu, podnieść poprzeczkę, zapomnieć o gotowych schematach. Trzeba być uważnym i świadomie budować kadry, które opowiadają historię. I dokładnie tak było tego dnia w Koniakowie.
Wesele w remizie – powrót do korzeni w najlepszym stylu
Kiedyś remiza była miejscem spotkań całej wsi. Tu odbywały się wesela, zabawy, zebrania. Dziś takie miejsca zyskują nowe życie, bo wracamy do prostoty, do autentyczności. Ale to wcale nie znaczy, że jest „po staremu”. Renia i Kuba pokazali, że wesele w remizie może być piękne, stylowe i klimatyczne.
Sala w Koniakowie przeniosła nas w czasie. Surowe ściany, proste krzesła i podłoga, która pamiętała niejedno przyjęcie – miało to swój niepowtarzalny klimat. Było w tym miejscu coś prawdziwego, coś, co tworzyło atmosferę swobody i luzu. Nie było girland z lampek ani wystylizowanych dodatków, za to była autentyczność. Przestrzeń, która nie udawała niczego innego niż była. I to właśnie w takich warunkach – jako fotograf – czuję, że muszę być jeszcze bardziej czujny. Bo tu nie ma elementów, które odwracają uwagę od ludzi. Liczy się to, co najważniejsze: relacje, emocje, spojrzenia. I dokładnie to udało nam się uchwycić tego dnia z Renią i Kubą.
Remiza w Koniakowie – wesele, które wymaga od fotografa więcej
Jako fotograf ślubny często pracuję w miejscach, które zachwycają same w sobie. Ale to właśnie takie miejsca jak remiza w Koniakowie przypominają mi, co jest sednem mojej pracy. Bo tam nie ma „ładnych ścian”, które same z siebie zrobią kadr. Nie ma wystylizowanego światła. Trzeba wejść na wyższy poziom koncentracji, szukać kadrów, które niosą historię. Skupić się na ludziach, na ich relacji, na detalach, które tworzą atmosferę.
Nie ma znaczenia, czy fotografuję na tle betonowej ściany, czy pod kryształowym żyrandolem – liczy się światło, moment i prawdziwa relacja. A tam, w remizie, wszystko to było w czystej formie. Było prawdziwe.
Renia i Kuba stworzyli przestrzeń, w której każdy czuł się swobodnie. Goście śmiali się, tańczyli bez krępacji, dzieci biegały między stołami, a DJ z Party Masters nakręcał zabawę tak, że deszcz za oknem kompletnie nie miał znaczenia. A może właśnie miał – bo ten deszcz dodał całej historii charakteru.
Deszcz, mgła i Ochodzita – chwile, których się nie planuje
Właśnie w takich chwilach najczęściej rodzą się najlepsze zdjęcia. Po północy deszcz wreszcie odpuścił. A my? Wskoczyliśmy w samochód i ruszyliśmy na Ochodzitą. Mgła snuła się leniwie po zboczach, a niebo zaczynało się przecierać. Niby zwykły moment, ale dla nas to była magia – bez sztucznego oświetlenia, bez planowania. Po prostu oni, ja i światło, które zmieniało się z każdą minutą.
Renia i Kuba na tle tej scenerii wyglądali jak z opowieści – bez zbędnych póz, bez udawania. To była prawdziwa fotografia ślubna: naturalna, świadoma, opowiadająca historię ich nocy.
Dlaczego wesele w remizie ma sens?
Bo to miejsce, które daje wolność. Bo nie narzuca sztywnych reguł. Bo pozwala być sobą i stworzyć przestrzeń, w której każdy czuje się swobodnie. Nie musicie mieć ekskluzywnej sali, żeby stworzyć najpiękniejsze wspomnienia.
W remizie w Koniakowie:
✔️ Sami decydowali o aranżacji przestrzeni.
✔️ Była pełna dowolność – od ustawienia stołów po wybór dekoracji.
✔️ Panowała rodzinna, biesiadna atmosfera.
✔️ Było miejsce na szaloną zabawę do rana – bez zbędnych konwenansów.
Miejsce nie robi zdjęć. Ludzie i relacje – tak.
Jako fotograf mogę powiedzieć jedno: to nie miejsce robi różnicę, tylko ludzie. Ich emocje, energia, spojrzenia. Nawet najbardziej elegancka sala nie ma znaczenia, jeśli nie ma w niej prawdziwej atmosfery. W remizie w Koniakowie miałem przed sobą historię do opowiedzenia – i to dla mnie zawsze jest najważniejsze.
Nie szukajcie idealnych miejsc. Szukajcie ludzi, którzy chcą z Wami przeżyć ten dzień w 100%. Wtedy każde miejsce staje się idealne.
Jeśli planujecie wesele w remizie albo marzycie o ślubie, który będzie „Wasz” od początku do końca – napiszcie do mnie. Zobaczmy, jak możemy opowiedzieć Waszą historię. 📸



















































































































